czwartek, 12 czerwca 2014

"Bruce" - Peter Ames Carlin

http://polkazwinylami.blogspot.com/2014/06/bruce-peter-ames-carlin.html
Wreszcie się doczekaliśmy! Kuriozalny - ale i sporo mówiący o naszym czytelnictwie - wydaje się fakt, że polskie społeczeństwo przełknęło bez zagryzania autobiografię Małgorzaty Tusk (wydane w bodaj najznamienitszym, rodzimym wydawnictwie), oraz masowo uderzyło do księgarń na wieść o publikacji poświęconej postaci tak mało znaczącej, nawet na terenie Polski, jak Michał Piróg.

Tymczasem na półkach brakowało JAKIEJKOLWIEK książki, której bohaterem byłby jeden z największych i najistotniejszych artystów naszych czasów, człowiek, o którym przywódca największego mocarstwa świata, Barack Obama, mówi: "Ja jestem prezydentem - ale on jest Bossem!", co świadczy o sile jego wpływów, nie tylko na poletku branży muzycznej. W końcu doczekaliśmy się! Wydawnictwo In Rock wypełniło lukę i zafundowało czytelnikom biografię Bruce'a Springsteena - obchodzącego zresztą w tym roku 45 lecie scenicznej bytności.

Za niewątpliwie wielkie przedsięwzięcie opisania kariery Amerykanina wziął się Peter Ames Carlin, autor "New York Times", mający już na swym koncie biografię The Beach Boys i Paula McCartneya. Zaserwował olbrzymich rozmiarów, bo ponad pięćset stronicową publikację, która bez wątpienia może uchodzić za kompendium wiedzy o Springsteenie. Carlin z olbrzymim pietyzmem przyłożył się do prezentacji losów Bruce'a, od czasów grywania akustycznie za piwo w podrzędnych spelunach dla robotniczej biedoty, poprzez formowanie E Street Band, do momentu zapełniania największych stadionów świata. Co trzeba mocno zaznaczyć, Carlina mało interesują plotki, ciekawostki czy inne tanie sensacyjki (co zresztą czasem drażni, bo po trzystu stronach opowieści nagle dowiadujemy się, że Bruce od dawna przyjaźni się choćby z Robertem De Niro, choć wcześniej nie było nawet wzmianki o tym gdzie panowie się poznali i czy w ogóle się kiedykolwiek spotkali). Carlin przyłożył się raczej do prezentowania losów swojego bohatera na gruncie  zawodowym, w miarę obiektywnie, bez agitatorskiej hucpy. Można by powiedzieć, że jest to olbrzymich rozmiarów, encyklopedyczna nota biograficzna, którą jednak czyta się z zainteresowaniem, choć autor nie stara się serwować żadnych fajerwerków narracyjnych.



Zarzucając pomysł grzebania w życiu prywatnym Springsteena, Carlin z pomocą faktów ukazuje portret Bruce'a, udowadnia, że w przeciwieństwie do wielu artystów, którzy zwykli mówić rzeczy w stylu: "graliśmy po małych klubach rock'n'rolla, aż tu nagle - ni z tego, ni z owego - nasze gitary zaryczały na Wembley", Springsteen na swój sukces zapracował prawdziwą harówką, niczego nie pozostawiał przypadkowi, rozsądnie prowadził karierę wielokrotnie traktując swoich kolegów z E Street Band przedmiotowo, a w każdym działaniu był szalenie konsekwentny, inteligentny, metodyczny i lodowato precyzyjny. Fakt, że jego zimne, wyrachowane zachowanie względem swoich muzyków może tworzyć pewną rysę na posągowym obrazie Springsteena, ale pamiętajmy - to on jest Szefem! I rzeczywiście, to krótkie zdanie wydaje się być idealnym podsumowanie portretu namalowanego przez Carlina, bo nieważne czy Springsteen ma naprzeciw siebie muzyków E Street Band, kilkuset tysięczną publiczność, menadżerów czy nawet prezesów największych firm wydawniczych - należy pamiętać, że to on rządzi i sam zadecyduje co jest dla niego i jego kariery dobre. Między innymi z tego powodu odwlekał w latach '80 stadionową trasę koncertową.

"Bruce" to biografia, która przeprowadzi nas przez wszystkie lata kariery Springsteena, od końca lat sześćdziesiątych, gdy Springsteen niczym bard pokroju Boba Dylana włóczył się z miasta do miasta z akustyczną gitarą na plecach, aż do ostatniego albumu "High Hopes". Ukaże jak twardym i charakternym szefem jest Springsteen, ale również jak jego posągowa postawa, pewien konserwatyzm - również poglądowy - zainspiruje miliony ludzi. Opisze etapy powstawania kolejnych muzycznych dzieł Bruce'a i rozwój jego osobowości - choć opisy albumów są raczej pobieżne, interpretacje tekstów znikome, a jeśli się pojawiają, to z odniesieniem do życia Springsteena. Udowodni wreszcie, że chłopak z biednej dzielnicy robotniczej może stać się symbolem, który po latach bezwzględnej kariery postawił sobie pomnik trwalszy od spiżu, a z jego zdaniem będą liczyć się najwięksi przywódcy polityczni świata.


Brak pikanterii i ciekawostek tylko w pewnym sensie obniża wartość pozycji, bo "Bruce'a" trzeba traktować jako kompendium wiedzy na temat artysty, bardziej encyklopedyczne niż fabularne, które staje się jednak wspaniałą podstawą do budowania kolejnych opowieści poświęconych Springsteenowi. Każdy późniejszy biograf będzie musiał opierać fundamenty kolejnych publikacji, interpretacji utworów czy zbioru ciekawostek właśnie na dziele Carlina. Prezentowana biografia jest więc olbrzymią notką, rzeczową, która pomimo swoich nieprzeciętnych rozmiarów nie wyczerpuje tematu, pewne wątki wspomina mimochodem, ale w ostateczności mieści w sobie rzeczy najistotniejsze. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości pojawił się tom drugi omawianej książki. Tym bardziej, że wydane jest to pięknie, a na półce prezentuje się doprawdy okazale. Fakt, można by ponarzekać na względnie małą ilość fotografii (16 stron), że wstęp Piotra Kaczkowskiego mało istotny, gościnny wręcz, ale sensu w takim grymaszeniu niewiele, bo profesjonalizm publikacji jest imponujący. Dla każdego fana rocka lektura absolutnie obowiązkowa!


http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/recenzje/16077-peter-ames-carlin-bruce.html

Okładka: twarda
Wydawnictwo: In Rock
Przekład: Tomasz Szmajter
Autor: Peter Ames Carlin
Ilość stron: 544 + fotografie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz