czwartek, 22 marca 2018

God's Own Medicine - "afar"

Nie minęło wiele czasu, od momentu gdy zachwycałem się nadspodziewanie urodziwym albumem "Beyond" od duetu Hidden by Ivy, a teraz połowa tamtego składu w postaci Andrzeja Turaja atakuje nową muzyką.


Tym razem sygnowaną nazwą God's Own Medicine. Jest to solowy projekt Turaja, który artysta ciągnie już od połowy lat 90. Debiutował synth popowym albumem "Retro" (1999), a przed czterema laty ukazał się drugi krążek "Drachma" (2014). Wydaje się, że zarówno Hidden By Ivy i "Drachma" były jedynie przymiarką przed fantastycznym "afar". Właściwie mógłbym powtórzyć wiele pochlebstw, którymi obsypałem "Beyond", bo Turaj obecnie obraca się w wyjątkowo specyficznym klimacie: melancholijnym, nostalgicznym, lekko zamglonym i obleczonym w szarawe barwy. Ta muzyka pełna jest niepokojów i neuroz skrytych pod gęstym płaszczem klawiszy i motorycznych beatów.


Art-rock folguje z dream popem, przez całość przebijają się stylistyki ambientu i gotyckiego rocka. Wyraźne są wpływy progresywnego popu i dark wave. Czuć w tej muzyce zarówno Cocteau Twins, Talk Talk, New Model Army, jak i Blackfield (również pewne wątki Porcupine Tree), Dead Can Dance i Davida Sylviana, Anatheme i Antimatter.


Nim przesłuchacie, musicie uwierzyć na słowo, że "afar" nie ma słabszych momentów. Każdy numer ma swój charakter, jakiś element, który wyróżnia go na tle. Jasne, raz jest to lepsze, innym razem ciut słabsze, ale w ostateczności przy drugim odsłuchu krążka pamiętamy praktycznie każdy fragment tego materiału. To co mnie najmocniej się w God's Own Medicine podoba, to rozbudowane linie wokalne. Turaj mocno pracował by w jego piosenkach na gruncie wokalnym cały czas się coś działo - niby więc zachowano piosenkowy schemat zwrotka-refren, ale zwrotki to wielowątkowe melodie, a refreny są rozciągnięte w czasie, a przy tym mocno zapadają w pamięć.


"Drive" z blackfieldowym refrenem, motoryczny "The Snow Queen" utrzymany w stylistyce new romantic, oniryczny "Sleep" z przepięknymi wokalizami Baśni Lipińskiej, mroczny "Downtown" z genialnym refrenem, który jednocześnie jest najwspanialszym fragmentem tej płyty. Rockowy "Hollow", rozpsychodelizowany, plemienny "Afar", napędzany świetnym bluesowym riffem, lekko depechowy "Despair was on my tongue"; elegancki "Constellaion of the Dragon", prowadzony nerwowym beatem "Half way", piękny dwugłos Lipińska-Turaj i art-rockowy finish w "Staring at the sun" i wreszcie pełen mroku "Flame" unurzany we wpływach Davida Sylviana. Podróż przez ten krążek nieustannie zaprowadza nas w ciekawe miejsca, wypchane charakternymi konceptami.


"Afar" to krążek, który idealnie pokazuje, że reinterpretacja pewnych stylów i gatunków wciąż może przynosić masę kapitalnej muzyki. Bo powiedzmy sobie otwarcie, że God's Own Medicine nie gra niczego nowego, ale gra w taki sposób, że gapiąc bez świadomości w głośniki można się rozpłynąć z zachwytu i po prostu zasłuchać do nieobecności. Ta muzyka jest przejmująca i po ludzku piękna. Po "Beyond" i "afar" Andrzej Turaj stał się dla mnie jednym z ważniejszych artystów polskiej sceny muzycznej i z niecierpliwością będę wyczekiwał każdego okruszka muzyki jaki zechce zaserwować.



"afar" || Polska 2018
Wykonawca: God's Own Medicine
Wydawca: Alchera Vision
Gatunek: progresywny pop, art-rock, dream pop

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz