niedziela, 26 stycznia 2014

State Urge - "White Rock Experience"


Tak wiele niesamowitej, pięknej wręcz muzyki wydał nasz kraj w tym roku, że dla porównania kiedyś potrzeba by było chyba z dziesięciolecia, by skompletować tak fantastyczny materiał.


Nie mówię nawet o instrumentalnych możliwościach muzyków, czy oryginalności materiału - wszak żyjemy w czasach postmodernistycznego przetwarzania tego co dawne w różnorakich konfiguracjach. Mówię głównie o emocjonalności zawartej w muzyce, a to przecież ona stanowi o pięknie i jej sile...

Gdyński kwartet State Urge śmiało można wpisać w nową falę pokolenia, które swoimi debiutanckimi albumami powinno rozdawać karty na art-rockowym poletku. Powinno, ale nie do końca tak jest, bo kto dziś tak na prawdę słucha muzyki? Pozostała niewielka banda zapaleńców, pasjonatów, a cała reszta nie ma pieniędzy i czasu na debiuty, woli inwestować w znane marki i odłogiem zostawia tę młodzież, która mimo że ma wiele do powiedzenia, to gada do ściany, aż wreszcie traci wiarę w istotę wyrażania. W tym samym momencie na scenę wychodzą malkontenci rozprawiający o beznadziejności polskiego grania, a tłumy przyklaskują, bo wszystko co znają to gwiazdy telewizyjne, nawet nie muzycy - bardziej celebryci.

A jest u nas wspaniałej muzyki, oj jest. Wystarczy się tylko schylić, poszperać. "White Rock Experience" to tylko jeden z wielu tegorocznych przykładów. Panowie ze State Urge, na koncertach zawsze ubrani w białe koszule, znani są z występów na różnorakich występów z cyklu tribute to Pink Floyd, nie ukrywają więc fascynacji legendarną formacją, słychać to zresztą od pierwszych dźwięków służącego za instrumentalne intro "Third Wave Of Decadence" przypominającego nieco wstęp z "A Momentary Lapse of Reason"; później już odchodzą od dosłownych cytatów (takie pojawiają się jeszcze przy solówkach w "Tumbling Down"), chociaż dalej operują podobną stylistyką. Drugim istotnym dla brzmienia State Urge zespołem jest bez wątpienia Archive. Niesamowite wrażenie robi przepiękna ballada "Long For You", również "Illusion" odnoszące się do archiveowych kolosów z "Lights" na czele. Dosłyszeć można się też inspiracji takimi gigantami jak Uriah Heep ("Preface"), Genesis ("7: Gaze") czy sceną neoprogreswyną.


Gęsto jest od ciepło brzmiących syntezatorów budujących atmosferę, pojawia się też pianino i charakterystyczne quasi-hammondowe popisy. Mnóstwo tu fantastycznych gitarowych solówek (nawet na miarę tych Gilmoura z "Shine on You Crazy Diamond" czy "Money") i hard rockowych riffów - jeden z zarzutów, a mianowicie momentami zbyt surowe brzmienie gitar, nie do końca współgrające z ciepłem syntezatorów; porządna, ale nieprzekombinowana sekcja, no i cała masa fenomenalnych linii wokalnych, angażujących, niebanalnych, ale i wpadających w ucho. Dodatkowo State Urge może być rasowym, koncertowych wymiataczem, bo dużo tu miejsca na szalone improwizacje - takie "Tumbling Down" aż prosi się, by partie solówek rozciągać do granic na modłę floydowskiego "Echoes". 

Pozostaje po "White Rock Experience" pewien niedosyt, że można było to lepiej poukładać, może koncept zrobić, ale przede wszystkim dlatego, że album po niespełna pięćdziesięciu minutach się kończy, a chciałoby się jeszcze. Bez wątpienia jest to pierwsza trójka art-rockowych debiutów tego roku, a biorąc pod uwagę, że było ich całe multum, na poziomie co najmniej fantastycznym, to wysoko przed drugim albumem zawiesił sobie gdyński kwartet poprzeczkę. Wierzę jednak, że podoła, bowiem dla takiej muzyki słucha się art-rocka. Brawo Panowie, brawo!




"White Rock Experience" || Polska 2013
Artysta: State Urge
Wydawca: Lynx Music
Gatunek: art-rock

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz