poniedziałek, 12 września 2016

Spoiwo - "Salute Solitude"

Gdański kwintet i ich album "Salute Solitude" to bodaj jedna z artystycznie najgłośniejszych premier roku 2015 rodzimego podwórka, a zarazem najbardziej istotny debiut fonograficzny alternatywy ostatnich lat. O "Bezpiecznej samotności" było naprawdę huczno w środowisku, nie tylko post-rockowym, ale ogólnie, muzyki niezależnej.


Gdańszczanie grają dźwięki trudne, nawet jak na post-rockowe standardy, choć w tym przypadku unikałbym akurat tak jednoznacznej kategoryzacji i zostawił na kilka chwil gatunkowe szufladki, bo materiał z "Salute Solitude" jest jak na post-rockowe standardy mocno awangardowy. Zaczyna się jak Vangelis z czasów "Blade Runnera", później trzyma klimat Clinta Mansella ze "Źródła", jest dużo post-rocka, ale wymieszanego z naznaczonym nieobecnością i dojrzałą melancholią ambientem oraz muzyką filmową w duchu Mansella współpracującego z Kronos Quartet. Najlepsze w nutach Spoiwa jest to, że zespół brzmi głęboko i potężnie. Naprawdę POTĘŻNIE! Oraz gęsto – w kulminacyjnych momentach numerów tworzy się tak intensywna siatka dźwięków, że nie byłoby gdzie szpilki wcisnąć. Poza tym jest to kapela piekielnie ułożona i dojrzała stylistycznie, mają to wyczucie dźwięku charakterystyczne dla dobrego gustu.



Zespół spektakularnie potrafi zagrać ciszą i pauzami. Klawisze są tak skondensowane, że się człowiek cały od nich lepi, oplatają i opatulają tak mocno, że ciężko się ruszyć, a sekcja tworzy tak masywną ścianę dźwięku, że potrzeba by chyba rozpędzonego tankowca, by ją choćby zarysować. Dawno nie słyszałem tak poukładanego i „melodyjnego” perkusisty z zacięciem hard rockowego bębniarza. Zupełnie jakby ta muzyka była w 3D, miała trzy płaszczyzny. No i to co w przypadku „Salute Solitude” najlepsze, czyli klimat budowany poprzez nieprzebraną przestrzeń tych dźwięków, ich głębię, wielowymiarowość i wręcz spektakularne dawkowanie napięć. Posłuchajcie w całości „YOS”, koniecznie na dobrym nagłośnieniu, bo to przecież arcydzieło gatunku – a sekcja po prostu wgniata w ziemię.



Mały muzyczny traktat o samotności - tak można by napisać o tej półgodzinnej, instrumentalnej płytce. Doprawdy, uczta dla ucha i duszy. Absolutna lektura obowiązkowa AD 2015, wyznaczająca nowe standardy polskiego post-rocka, bowiem każdy wykonawca gatunku musi się z "Salute Solitude obeznać i liczyć z zawartością tego krążka, a już najlepiej to się po prostu nim inspirować. To jeden z takich krążków, o których powinno mówić się w perspektywie rodzimego post-rocka, że dokonał przemieszczenia granicy, albo nawet wyznaczył zupełnie nową granicę gatunku - sprzed „Salute Solitude” i po „Salute Solitude”. Po prostu wielkie artystyczne wydarzenie roku 2015 i klasa mistrzowska post-rockowej awangardy! 


"Salute Solitude" || Polska 2015
Wykonawca: Spoiwo
Wydawca: własnym nakładem
Gatunek: post-rock, ambient, muzyka filmowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz