niedziela, 23 października 2016

Resina - "Resina"

Karolina Rec, nagrywająca jako Resina, to gdańszczanka, wiolonczelistka, która by grać, przeniosła się do Warszawy – stolica wyrwała ją z muzycznej stagnacji panującej w Gdańsku. Jest pierwszym artystą z Polski publikującym pod egidą Fat Cat - znaczącego dla muzyki niezależnej labelu, odkrywców choćby Sigur Ros i Animal Collective.

„Przeszłam przez wszystkie szczeble klasycznej edukacji muzycznej i zawsze chciałam burzyć" - tak o swojej twórczości mówi absolwentka Akademii Muzycznej w Gdańsku, zapewne doprowadzając swych ex-psorów do szewskiej pasji, i rzeczywiście te anarchistyczne zapędy w pewnym stopniu pokrywają się z muzyczną zawartością jej debiutu. Założeniem było połączenie dźwięków wiolonczeli z prostą elektroniką. Nie mówimy tu jednak o typowo klasycystycznym podejściu do instrumentu, ale wyszarpywaniu z kontrabasu różnorakich dźwięków: piłujących, skrzeczących, skrzypiących czy krzyczących. Niektórzy nazwaliby te harce neo-klasyką, inni post-klasyką, na pewno zaś eksperymentem. W większej części jest to niezwykle atmosferyczna impresja formą zbliżona do klimatów ambientowych, sączących się niespiesznie i tworzących gęste plamy obrazowych, niepokojących dźwięków.


Karolinę - mimo że pochodzi znad Bałtyku - zainspirowały góry, stąd dwie części utworu zatytułowanego po prostu "Tatry". Nie są to jednak muzyczne przygody ze szlaków turystycznych, a raczej nocna wyprawa w nieuczęszczane rejony wrogich i potężnych gór, gdzie śnieżno i mroźno, nieprzyjaźnie, wręcz wrogo - jak na płótnie Caspara Davida Friedricha. Impresje Karoliny mają charakter naturalistyczny, ciągnie ją w stronę przyrody niebezpiecznej i nieokiełznanej, niekoniecznie dzikiej, ale jednak nieprzychylnej człowiekowi. Hula wiatr po tej mrocznej kniei. Atmosfera z fonograficznego debiutu Resiny przypomina ścieżkę dźwiękową z naturalistycznych, zatopionych w przyrodzie horrorów typu "Antychryst" czy "Wiedźma". Jest neurotycznie i brudno, panuje permanentne przeczucie jakiegoś nieokreślonego niebezpieczeństwa skrytego pośród dźwięków, jak w mrocznej baśni. Taki jest przecież nawet "Nightjar", niepozorny nocny ptak lelek stał się dla Resiny pretekstem do wyprawy w koszmar. Jedynym bardziej jasnym i sielskim utworem jest zamykający całość "Not Here", zakończony jednak wokalizą mającą metafizyczne podszepty - trochę jakby muzyczna wersja "Świtezianki". Po chwili ciszy "Not Here" powraca w mroczne rejony poprzednich utworów i kończy album nieprzyjazną impresją. 



"Resina" to bez wątpienia muzyczne dziwadło, formalny eksperyment nastawiony na kreację atmosfery. Ambient nagrany z pomocą wiolonczeli. Ciężkostrawny. Do bólu niezależny. Nie uniknął też grzechów grania alternatywnego - na czele ze średnią realizacją (syczy strasznie na drugim planie). Niemniej klimat tworzy znakomicie. Przyroda jeszcze nigdy nie była tak złowroga, przynajmniej w muzyce. Trzymam kciuki za Karolinę, innowatorów nigdy dość, szczególnie jeśli z taką klasą potrafią budować klimat.


"Resina" || Polska 2016
Wykonawca: Resina
Wydawca: FatCat Records
Gatunek: eksperymentalna, post-klasyka, ambient
WWWhttps://resina.bandcamp.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz