KULT to przede wszystkim zespół koncertowy. Na scenie prawdziwy tytan. Kto wie czy nie najlepsza koncertowa ekipa w Polsce. Na pewno najbardziej zapracowana.
Kazik ze swoją świtą są w trasie nieustannie i nie mają najmniejszych problemów z zapełnieniem do ostatniego centymetra miejsc, w których grają. Wszędzie wywołują entuzjazm i są gwarantem solidnego wydarzenia. Na swój status harowali w pocie czoła, jak mało kto, objeżdżając całą Polskę wzdłuż i wszerz. W tym roku mija 35-lecie działalności kultowej formacji.
I aż dziwne, że taka koncertowa bestia jaką jest KULT w dyskografii nie miała koncertówki z prawdziwego zdarzenia. Pod koniec lat 80 wydano wprawdzie "TAN", ale raz, że nie jest to najlepiej brzmiąca płyta, dwa - to przecież już prawie 30 lat od premiery, więc setlista dość ograniczona. Później był jeszcze "MTV Unplugged", ale wiadomo jak to jest z tym graniem bez prąd - to nigdy do końca nie to co porządne głośniki. Pretekstem okazało się 35-lecie i ubiegłoroczna Pomarańczowa Trasa. KULT postanowił zaprezentować na płycie wykony swoich numerów z występów w Warszawie, Łodzi, Katowicach i Wrocławiu. Wydawać by się mogło, że ekipa Kazika wreszcie doczeka się koncertówki na miarę swojego statusu, ale "Made in Poland" nie do końca zaspokaja apetyt.
Główny zarzut jaki można skierować wobec tej dwupłytówki, to składankowy charakter. Oczywiście każda koncertówka to w istocie składanka, ale w tym przypadku chodzi o brak ciągłości nagrań. "Made in Poland" nie jest zapisem konkretnego koncertu, a raczej poszczególnych nagrań. Mamy utwór, wyciszenie, kolejny utwór, wyciszenie. Jest to więc w istocie składanka kawałków wykonywanych na żywo. Dłuższym fragmentem jednego koncertu jest chyba tylko końcówka drugiej płyty: od "Mieszkam w Polsce" (czyli numeru "Polska") do "Sowieci". Całość urozmaicają komentarze Kazika, dowcipne uwagi, nie pominięto również wątków politycznych („Dwururka”, „Parada wspomnień”), które zdecydowanie nie spodobają się wyborcom obecnej władzy.
Zadbano jednak, by repertuarowo na "Made in Poland" znalazło się wszystko. To 34 utwory, dwie i pół godziny skoków pomiędzy KULTem klasycznym, a tym nowym. Wykonano kompozycje zarówno z debiutanckiego "Kultu", jak i najnowszego "Wstydu". Nie pominięto żadnego ważnego utworu, a nawet jeśli jakiś nie wybrzmiał, to ciężko to dostrzec w natłoku tylu hitów.
W książeczce widnieje informacja, że nagrania nie zostały poddane poprawkom, edycjom czy dostrajaniu i to słychać. Z jednej strony świetnie, że niczego nie poprawiano w studiu i pokazano KULT w swoim naturalnym żywiole, bez polerki, z drugiej szkoda, że trochę więcej pracy nie włożono w pokręcenie gałkami, by całość brzmiała lepiej - w obecnym wydaniu płyta sprawia wrażenie bardzo dobrze nagranego koncertowego bootlega.
I chociaż KULT wciąż nie dorobił się koncertówki z prawdziwego zdarzenia, to na "Made in Poland" też nie ma co za bardzo psów wieszać. To płyta dla każdego: zarówno fana, jak i osoby, która dopiero chciałaby poznać przebogaty dorobek zespołu. Na dodatek KULT nie każe sobie płacić za tę płytę jak za złoto, mimo, że to dwa, estetycznie wydane krążki (okładka rodem z "Made in Japan" raczej nie przypadkowa). "Made in Poland" to koncertowa składanka typu best of. Aż tyle i tylko tyle.
"Made in Poland" || Polska 2017
Wykonawca: KULT
Wydawca: SP Records
Gatunek: rock
WWW: http://kult.art.pl/
facebook: https://www.facebook.com/kultoficjalnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz