piątek, 11 grudnia 2015

"Syd Barrett & Pink Floyd. Mroczny świat" - Julian Palacios

Losy niemal każdej wielkiej kapeli znaczą legendy, nierzadko unurzane w brudzie świata. Tyle że to właśnie ten brud interesuje najbardziej, mroczne dzieje fascynują najmocniej, a buntownicy oddziałują na świadomość kolejnych pokoleń i zyskują status postaci mitycznych.

Prawda bywa bolesna, szczególnie we współczesnej, demitologizującej wszystko rzeczywistości. Rockowi bogowie, niegdysiejsi symbole wolności i geniuszu, okazują się być najzwyklejszymi ćpunami, taplającymi się we własnych odchodach i poszukującymi kolejnej działki, psychicznie słabymi jednostkami, nieradzącymi sobie z presją kariery, bądź po prostu zatopionymi w hulaszczym życiu niedojrzałymi pajacami, którym sława niebezpiecznie zawróciła w głowie. Przeważająca część biografii rockowych weteranów wygląda tak samo. Szybka kariera, wielkie pieniądze, narkotyki i alkohol, upadek, odwyk - to schemat kompozycyjny kolejnych publikacji poświęconych gwiazdom pop. Rzadko w tej mocno już spranej części literatury pojawiają się perełki, tym bardziej, że - nie ukrywajmy - rock'n'rollowcy nie bywają złożonymi, jakość szczególnie inteligentnymi osobowościami.


Są oczywiście wyjątki. Tajemnice dużo donioślejsze niż zażywanie hurtowych ilości heroiny. Jedną z takich zagadek jest historia grupy Pink Floyd i ich pierwszego lidera, Syda Barreta - geniusza, błazna i wariata w jednym. Człowieka, który po 6 latach od odejścia z Pink Floyd zjawił się nagle w studiu nagraniowym i jak gdyby zupełnie nie ogarniał ile lat minęło, zapytał gdzie ma podpiąć gitarę; który w sklepie przymierza spodnie o trzech różnych rozmiarach i twierdzi, że wszystkie idealnie pasują; wreszcie ten, który demoluje dom wrzeszcząc przy tym, że zamorduje Rogera Watersa. Ta legenda nigdy nie została wystarczająco jasno opisana, bądź do końca zdemitologizowana (koledzy z zespołu od czasu do czasu przyznają, że nie chcą obdzierać życiorysu Barretta z mitologii jaką obrósł). W Polsce nie zabrano się za nią nigdy, bowiem "Mroczny świat" to pierwsza książkowa publikacja poświęcona Barrettowi. Jest to zresztą historia dużo bardziej złożona, bo Barrett nie był rockowym prymitywem, wywodził się bardziej ze szkoły intelektualnych awangardzistów, za sprawą nieustannych poszukiwań i eksperymentów wszechstronnie wykształconych, oczytanych, osłuchanych i obytych we wszelkich formach sztuk. Gdyby rozpatrywać życiorys Barretta w kategoriach literackich, można by mówić o nim, jak o artyście przeklętym - trochę jak Byron, Rimbaud bądź Baudelaire.


Publikacja Juliana Palaciosa jest książką piekielnie trudną. Żyjemy w czasach SMSów i twittera, gdy zrozumienie wielokrotnie złożonego zdania przysparza społeczeństwu ogromne trudności. Palacios ma to za nic i już w otwierającym książkę rozdziale rzuca czytelnika w ciągnące się w nieskończoność opisy sielankowego Cambridge (nawet Orzeszkowa ze swoim "Nad Niemnem" spaliłaby rumieniec zazdrości). Taki opisowy charakter będzie towarzyszył przez całą narrację "Mrocznego świata". Palacios przyjął model rozumowania dedukcyjnego (od ogółu do szczegółu), gdy tymczasem większość biografii oparta jest na mocno uproszczonym rozumowaniu indukcyjnym (od szczegółu do ogółu). Gdy biografowie skupiają się na jednostce, by z jej cech ułożyć historię życia, tak Palacios konturuje świat (styl życia, prądy kulturowe, polityczne niuanse, przemiany społeczne) i dopiero z tych danych konstruuje charakterystykę bohatera. Dzięki takiemu zabiegowi biografia Barretta jest bardziej obiektywna, na pewno spektakularna faktograficznie i w pewnym sensie mocniej akademicka, naukowa. Palacios opisuje więc rzeczywistość i dopiero gdy już ją misternie zbuduje, wciska w nią Barretta, pokazując przy okazji w jaki sposób na niego wpłynęła. Czasami w swej narracji oddaje się niekończącym się dygresjom, które oddalają go od centrum opowieści, by zatoczywszy olbrzymie koło, powrócić do bohatera. Jest to niezwykle ważny aspekt "Mrocznego świata", szczególnie gdy weźmie się pod uwagę jak złożoną osobowością był Barrett.



Palacios więc snuje dygresje na temat poezji, literatury, malarstwa, olbrzymie części tekstu poświęca formowaniu się kultury (bądź może kontrkultury) hipisów, wreszcie i środowiska psychodelicznego podziemia, którego jednym z ojców był właśnie Barrett, uczestnik artystycznej bohemy. Czasami nazwisko pierwszego lidera Floydów znika na wiele stron, bowiem Palacios zajmuje się jak najwierniejszym przedstawieniem realiów końca lat 60 - pozwala to zrozumieć w jaki sposób kształtowała się psychika Syda, jakie prądy i jacy ludzie na niego oddziaływali , a jest to wachlarz doprawdy niezwykły. Biografię do publikacji akademickiej zbliżają również czysto naukowa analiza stylu poetyckiego Barretta, jak i techniczne opisy jego gitarowego rzemiosła (a dodajmy, że był tu pionierem chociażby techniki sidle, zarówno Hendrix jak i Clapton przychodzili na jego koncerty, by to i owo podpatrzeć). Zanalizowano jakiego rodzaju efekty pomagały Barrettowi uzyskać to charakterystyczne brzmienie, które ukształtowało psychodeliczny rock, a również i jego gitary, w tym słynnego esquire'a, ozdobionego odbijającymi światło płytkami. Wreszcie autor sięga po psychologię i socjologię, by zrozumieć jak ten wesoły i kreatywny chłopak zaczytany w bajki oraz wszelkiej maści rzeczy niezwykłe i fantastyczne, zmienił się w skrytego, czasami agresywnego, a na pewno przerażonego rzeczywistością odludka. Oczywiście temat narkotyków nie mógł zostać pominięty - przede wszystkim oddawanie się w władanie LSD, które prawdopodobnie zniszczyło mózg Barretta, sprawiło, że zaginął w świecie nierealnym, "zatopił się w swoim własnym świecie i przestał próbować odróżniać rzeczywistość od fikcji" (s. 472), "został uwieziony w wesołym miasteczku, na magicznej karuzeli, nad którą stracił kontrolę" (s.314). Palacios na wiele sposób próbuje ugryźć przemianę Syda Barretta: schizofrenia, załamanie nerwowe, paranoja, narkotyki, wada genetyczna... W najlepsze sobie przy tym folguje, bo artystyczne życie Barretta to zaledwie trzy lata, tymczasem publikacja mieści się na niemal 600 stronach, małym drukiem. Zebrał więc autor imponującą ilość materiału, a w przeciwieństwie do wielu biografów nastawionych na łatwy zysk, nie bawi się ploteczki czy pikantne szczególiki.



Prawda, momentami "Mroczny świat" czyta się bardzo ciężko, może to zrazić wielu czytelników, którzy chcieliby przeczytaj kolejną łatwą i komercyjną historię o facecie, który zwariował od narkotyków. Tymczasem książka to uniwersum splątane siecią powiązań, prowadzących do rozwikłania zagadki "szalonego diamentu". Myślowy zakres Palaciosa jest imponujący - to musiały być lata studiowania różnorakich tematów, bo o ile biografię niezbyt bystrej gwiazdy rocka uzależnionej od heroiny może napisać każdy, tak skrzące się tysiącem barw i inspiracji życie Syda Barretta wymaga oszałamiającej wiedzy. Wszystko to sprawia, że "Syd Barrett & Pink Floyd. Mroczny świat" to biografia totalna, nieomal arcydzieło sztuki biograficznej, dalekie od w gruncie rzeczy prostych publikacji na temat gwiazd rocka, powinna raczej znaleźć się w dziale z dziełami naukowymi, bądź poświęconym uznanym artystom czy postaciom historycznym. 

Są jednak pewne zgrzyty - nie odnoszą się jednak do samej treści Palaciosa, ale polskiego wydania. O ile okładka Pawła Szczepanika prezentuje się znakomicie (choć podarowałbym sobie cytat z Wiesława Weissa na przedzie, wszak wiadomo, że Weiss poleciłby nawet rzeżączkę, gdyby miała coś wspólnego z nazwą Pink Floyd), samo tłumaczenie to perełka, Jakub Michalski musiał włożyć w nie sporo czasu (nie tylko ze względu na rozmiar tekstu, ale jego intertekstualność), to redakcja mocno kuleje. Pominę sporo literówek i kilka pogrubień przy polskich znakach w środku wyrazu - to się może zdarzyć. Niestety karygodne jest urywanie akapitu w połowie (s.384), a już zupełnym gwoździem do trumny jest powtórzenie rozdziału "Grom pośrodku ziemi". Numeracja stron sugeruje, że fragment tekstu pomiędzy stronami 384 a 401 magicznie zniknął. Być może jest to błąd wydruku wyłącznie mojego egzemplarza, jeśli nie, to prawdopodobnie nawet jeśli wydrukowano "szczotkę drukarską", to nikt jej nie przejrzał. Część wydawnictwa SQN zajmująca się biografiami muzycznymi ma wyśmienity gust muzyczny, nabywają bardzo dobre teksty poświęcone bardzo interesującym postaciom, ale na każdy genialnie wydany tom (przykładowo fantastyczne pod względem edytorskim "Zwierzenia kontestatora") zdarzają im się wpadki techniczne (vide "Queen. Królewska historia", z której grzbietu ściera się złocony tytuł).


Myślę, że ciężko będzie fanom biografii rockowych przebrnąć przez "Mroczny świat", który jest publikacją dużo poważniejszą i cięższego kalibru myślowego. Na pewno na taki tekst zasługiwał Syd Barrett, szalony diament, innowator i jeden z ojców psychodelicznego podziemia artystycznego. Przepastne i nieprzebrane są horyzonty myślowe Palaciosa, który stworzył biografię totalną, przedstawiając przy tym z pietyzmem świat kontrkultury końca lat 60. Właściwie ciężko znaleźć jakiekolwiek niedostatki publikacji, poza tymi natury technicznej. Treść zasługuje na najwyższe noty, bo to arcydzieło sztuki biograficznej. Czy zagadka szalonego diamentu wreszcie została rozwikłana? Odsyłam do książki.


"Syd Barret & Pink Floyd. Mroczny świat" || Wydawnictwo SQN
Autor: Julian Palacios
Tytuł oryginału: Syd Barrett & Pink Floyd. Dark Globe
Tłumaczenie: Jakub Michalski
Data wydania: 18 listopada 2015
Format: 145 x 205 mm, okładka twarda
Liczba stron: 592 tekst i 3x 8 zdjęcia
ISBN: 978-83-7924-500-0

3 komentarze:

  1. lektura ciężka, a proszę sobie wyobrazić, jak się to tłumaczyło ;) pan Palacios skrócił mi życie o kilka lat ;) w porównaniu z tą książką tłumaczone przeze mnie wcześniej 'świnie' czy wspomniana tu biografia queen to niemal jak czytadło u dentysty :P
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyśliłem się, jaki to musiał być ciężki kawałek chleba. Orka w tekście. Na całe szczęście efekt końcowy jest znakomity!

      Usuń
  2. Wielkie dzięki za wnikliwą recenzję mojej książki, wydaje się, że czytelnicy w Polsce zrozumieli znacznie więcej z poniższego podtekstu. Pozdrowienia od autora: Julian Palacios-Światkowski (tak, jestem dumnym pół-Polakiem!) gpsartist@duck.com

    OdpowiedzUsuń