czwartek, 14 stycznia 2016

"Pink Floyd. The Wall. Album - spektakl - film" - Gerald Scarfe

Minęło już parę lat od ukazania się albumu poświęconemu pracom Geralda Scarfe nad wizualną stroną przedsięwzięcia "The Wall", którego początkiem był podwójny longplay grupy Pink Floyd.


Pamiętajmy jednak, że książki starzeją się w trochę innym tempie, a niektóre nie starzeją się wcale. Miejmy zresztą na uwadze, że sam floydowski "Mur" już od dawna jest nierozerwalną częścią kultury muzycznej XX wieku (a po trasie koncertowej z 2010-11 roku, również wieku XXI), kto wie czy nie największym (w sensie najbardziej epickim) koncept albumem w historii muzyki rockowej, i sam w sobie, mimo że od premiery minęło już bez mała 40 lat, nie zestarzał się tak bardzo. Wystarczy wspomnieć, że Roger Waters wciąż okrąża ze swoim opus magnum kulę ziemską i na brak widowni na pewno nie narzeka. 

 

Fenomen "The Wall" to nie tylko muzyka, bo prace Geralda Scarfe tak mocno wrosły w przedsięwzięcie, że od dawna są jego stałym i nierozerwalnym elementem, kto wie czy nie stanowiącym o jego komercyjnej sile. Na początku były animacje wyświetlane na murze podczas koncertów, była oprawa krążka, wreszcie film (który wbrew opiniom samych twórców, twierdzących, że nie wyszło to tak jak trzeba, stał się kultowy. Steven Spielberg po premierowym seansie w Cannes miał zszokowany powiedzieć: "Co to, kurwa, było?"), a i to przecież Scarfe zaprojektował groteskowych bohaterów "Muru", którzy później w postaci monstrualnej wielkości kukieł ożywali na scenie. Cyrk Watersa toczył się dalej i w momencie, gdy Pink Floyd pod przywództwem Davida Gilmoura praktycznie nie istniał, Waters budował swój "Mur" na ruinach Muru Berlińskiego, tworząc zarazem największy spektakl muzyczny w historii rocka, który do dziś poraża swą gargantuiczną formą - został obejrzany na żywo przez 500 milionów ludzi w 52 krajach. Po raz kolejny to właśnie prace Geralda Scarfe stanowiły o sile tego ze wszech miar epickiego, a dziś nawet legendarnego, wydarzenia. Ale i to nie był koniec historii "The Wall", bo w 2010 roku, 20 lat po koncercie w Berlinie, zaplanowano trasę koncertową "The Wall Live" i znów wznoszono Mur, tym razem również w Polsce (w 2011 w Łodzi i 2013 w Warszawie).

 

 

Wydawnictwo In Rock wydało album Geralda Scarfe w roku 2011, ale to nie świadczy, że jest już on nieaktualny. To cały czas najobszerniejsze i zakrojone na największą skalę źródło wiedzy na temat prac nad "The Wall" - mniej jej muzyczną stroną, a bardziej wizualną. Książka jest spektakularna. Przepięknie wydana (twarda oprawa, obwoluta, papier kredowy), genialnie się prezentuję (nie będę ukrywał, że ilustracja z okładki będąca demoniczną trawestacją "Krzyku" Muncha jest moją ulubioną pracą Scarfe). Co w środku? Przede wszystkim tekst, jak na album, nawet bardzo dużo tekstu. Scarfe opisuje historię powstawania wizualnej części wszystkich przedsięwzięć związanych z "The Wall": albumem, spektaklem i filmem. Pada tu wiele słów, również gorzkich, ale ciężko się nie zgodzić, że ostateczny wynik prac przynajmniej ociera się o geniusz. W opowiadaniu autorowi pomagają Roger Waters (który napisał również przedmowę), Alan Parker (reżyser filmu "The Wall"), Nick Mason i David Gilmour (jako współproducent filmu i krążka). Jeśli chodzi o treść, to jest tu właściwie wszystko, czego można było oczekiwać.

 

Najważniejszą częścią albumu są jednak ilustracje i tu rzeczywiście dzieją się rzeczy doprawdy wspaniałe. Prócz znanych z filmu czy spektaklu animacji i ilustracji, Scarfe wygrzebuje ze swoich archiwów praktycznie całą historię pracy nad Murem. Niepublikowane wcześniej ilustracje, szkice koncepcyjne, pierwsze próbne przedstawienia postaci. Są wreszcie te rzeczy, które już dobrze znamy, ale w wysokiej rozdzielczości, a również zdjęcia z koncertów czy prac nad "The Wall". Mnie, jako wielkiego fana animowanej części filmu Alana Parkera, wszystkie te szkice i malowidła wprawiają w zachwyt: ich mroczny, ciężki, może nawet schizofreniczny klimat, olbrzymia moc oddziaływania, surrealistyczne dziwactwo. Niemalże każda postać (Matka, Nauczyciel, Sędzia, Żona etc.) są zaprezentowane od wersji próbnej aż po ostateczną, z uwzględnieniem pisanej historii powstawania. Album wizualnie prezentuje się obłędnie. 


 

Jeśli ktoś jeszcze publikacji od In Rock w swoich zbiorach nie posiada, powinien czym prędzej ją nabyć - aktualnie można ją dostać w bardzo atrakcyjnych cenach. To kompletna i bajecznie wydana historia "The Wall". Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek fan grupy Pink Floyd nie miał książki w swoich zbiorach (podobnie jak wydanego również przez In Rock albumu "Echa"). Czy jest to też rzecz dla wszelkiej maści rysowników i krytyków sztuki? W pewnym sensie na pewno tak. "The Wall" od dawna jest niezwykle ważną częścią popkultury, a ilustracje i animacje Scarfe przeszły do historii jak dzieła Walta Disneya (nie będzie przesadą, jeśli powiem że maszerujące młoty z "Another Brick in The Wall pt.2" mają równie potężny status kulturowy jak Myszka Miki). Zresztą, nadspodziewanie często dostrzegam inspiracje twórczością Scarfe w kooperacji z Pink Floyd - proszę się uważnie przyjrzeć choćby oprawie krążka Stevena Wilsona „The Raven That Refused to Sign (and Other Stories)”. Co do samego albumu Scarfe: piękna rzecz!

 

"Pink Floyd. The Wall. Album - spektakl - film" || Wydawnictwo In Rock
Autor: Gerald Scarfe
Tytuł oryginału: "Pink Floyd. The Wall"
Tłumaczenie: Tomasz Szmajter
Format:  226x278 mm, okładka twarda z obwolutą.
Liczba stron: 256
ISBN: 9788360157589


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz