piątek, 12 lutego 2016

Zaufaj mi, jestem Dr Ozzy. Porady rockmana, który przetrwał - Ozzy Osbourne

Nowe opium dla mas: poradniki. Poradniki opanowały świat. Ubieraj się z Kasią Tusk, wywijaj oberki z Michasiem Pirógiem, zbuduj masę z Krzysiem Ibiszem, siadaj do stołu z Asią Jabłczyńską, łów ryby jak Leszek Wałęsa, rób lody z Grycanką, chudnij z Chodakowską...


To nam wiele mówi o współczesności. O zagubieniu człowieka w świecie korporacji i pędu za zdobywaniem dóbr. Nikt już nic nie wie, wszyscy wszystko zapomnieli, a za symbol i zarazem centrum owego czasu niewiedzy Polaków trzeba uznać rzucone w próżnię rozpaczliwe pytanie: "panie premierze, jak żyć?". Premier - a również jego poprzednicy, jak i następczynie - wciąż w tej sprawie milczą, bo nie sądzę, że nie mogą znaleźć wydawcy. Poradniki zawładnęły listami bestsellerów, a ich śmiertelnie poważny charakter tylko podsyca społeczną dezorientację, na którą odtrutką mogłoby być najzwyklejsze w świecie znalezienie sobie jakiegoś hobby i jemu poświęcenie czasu marnowanego na zajmowanie się bzdurami. Tymczasem nie wiemy nawet jak się załatwić bez przeczytania uprzednio jakiegoś poradnika. Najlepiej dwóch. Albo trzech. I do tego jeszcze coś o rozwoju osobistym. No, nie zapomnijmy dorzucić jakiegoś motywacyjnego szmatławca. Bez motywacyjnej gadki Grzesiaka wyjście z domu jest zupełnie bezcelowe i skazane na porażkę.


Na fali poradnikowego szału pojawił się Ozzy Osbourne (w kooperacji z Chrisem Ayresem) ze swoim "Zaufaj mi, jestem dr Ozzy. Poradnik rockmana, który przetrwał", prawdziwa alternatywa dla masowo drukowanych broszurek dr Jadzi Górnickiej. Pigułka na wszelkie problemy. Osbourne, jako rasowy celebryta, którego - co mnie przeraziło gdy się o tym dowiedziałem - współczesna młodzież zna z realiny show "Rodzina Osbourne'ów", nie mając przy tym pojęcia kto zacz Black Sabbath, postanowił pomóc unurzanemu w niewiedzy społeczeństwa i nieść kaganek rock'n'rollowej oświaty. Ozzy swego czasu dostał kolumnę w "Sunday Times" poświęconą "zdrowiu i kontaktom z czytelnikami", ludziom tak się spodobała, że podobna, również prowadzona przez Ozzy'ego, pojawiła się w "Rolling Stone". Wiedzy Osoburne z zakresu medycyny i chemii nie wolno podważać. Ten facet w ciągu całej kariery spróbował każdego specyfiku dostępnego w aptece, a również tych sprzedawanych spod lady. Zna się więc na rzeczy. Oczywiście pamiętajmy też, że mamy do czynienia z gościem, który odgryzł łeb nietoperzowi, a gdy bywa smutny ładuje ze strzelby w kury - ciężko uznać kogoś takiego za moralny autorytet w duchu Grzesia Brauna.


Piszą więc ludzie do Ozzy'ego, a Ozzy z uporem udziela co ciekawszych porad. Pytania bywają zarówno poważne, jak i zupełnie od czapy. Osbourne tak samo odpowiada: momentami w duchu dobrego wujaszka, innym razem serwując całą plejadę wulgaryzmów i dowcipów około odbytniczych. Niezbyt wysokich lotów humor Dr. Ozzy'ego już taki jest - prymitywny, wulgarny i gimnazjalny (póki takie określenie jeszcze istnieje). To oczywiście nie sprawia, że nie ma się z czego pośmiać, otóż jest. I to nie raz. Sęk w tym, że Osbourne jest facetem, który z niejednego pieca chleb jadł, więc swoje odpowiedzi popiera mniej lub bardziej atrakcyjnymi anegdotkami z życia. Tu właśnie pojawia się pointa publikacji. Otóż jest to fenomenalny dodatek do wydanej niedawno przez In Rock autobiografii "Ja, Ozzy" i tylko w odniesieniu do tej świetnej, jajcarskiej w gruncie rzeczy książki, "Zaufaj mi, jestem dr Ozzy" nabiera atrakcyjności, jest jej swoistym dopełnieniem. Jeśli ktoś nie zna co zabawniejszych faktów z życia Osbourne'a, aluzje jakie serwuje dr Ozzy mogą mu się wydać niejasne.

Czytelnicy pytają Ozzy'ego o wszystko: jak radzić sobie z dziećmi, co zrobić z bolącą nogą, jak wydziarać tatuaż metodami chałupniczymi, jak pozbyć się rozstępów i temu podobne. W przerwie od pytań i odpowiedzi można poczytać sobie ciekawostki medyczne serwowane przez Osbourne'a, a i rozwiązać ułożony przez niego quiz. To atrakcyjki, które mają urozmaicić monotonny schemat pytanie-odpowiedź. 


W czasach wysypu moralnych autorytetów, ludzi, którzy zwietrzyli pieniądz w globalnej już chyba chorobie jaką jest brak charakteru, taki Ozzy może być miłą odtrutką. Masa wulgaryzmów, dowcipy o fekaliach, anegdotki z życia - na swój sposób są to rzeczy atrakcyjne, bo z założenia mało poważne. Nie rozpatrywałbym jednak poradnika doktora Ozzy’ego jako publikacji pełnowartościowej i odrębnej. Nieźle spisuje się jako dodatek do biografii Osbourne’a, uzupełnia pewne wątki, a inne uwypukla nadając im komicznego charakteru. Bo Ozzy puszcza oczko do czytelnika, śmieje się z siebie, okrasza wszystko sporą dawką dystansu… Dla fanów gimnazjalnego humoru będzie jak znalazł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz