Myślę, że gdyby "Fragmenty" wydano w latach 90, gdy ludzi muzyka interesowała bardziej, mocniej się z nią utożsamiali, to album dziś byłby klasykiem na miarę krążków O.N.A. czy HEY.
Dziś ciężko wywnioskować, co rzeczywiście może się spodobać. Listy przebojów nie zapewniają sukcesu, przychylne recenzje wcale nie pomagają w promocji, może jeszcze dzięki telewizji można na chwilę zabłysnąć - liderka ANN też miała swój flirt z jedenastą muzą w programie "Bitwa na głosy". Muzykę mniej się przeżywa, Internet sprawił, że wszystko staje się migawkowe. Czy któryś z XXI wiecznych krążków ma jeszcze szansę stać się nieśmiertelnym? Wiecie, do tego stopnia, że za dwadzieścia lat będziemy sobie o nim opowiadać? Może paru zapaleńców. Na większą skalę jakoś tego nie widzę.
A na "Fragmentach" jest przynajmniej jeden numer, który – tego jestem pewien - utkwi mi w głowie tak mocno, że nawet za dziesięć lat będę go pamiętał, wryje się w pamięć jak wyjątkowo udana ścieżka dźwiękowa do reklamy powracająca w najmniej oczekiwanych momentach. "Do końca" w latach 90 zrobiłby furorę i dziś prawdopodobnie mówilibyśmy o tym utworze jak o "Kiedy powiem sobie dość" O.N.A. albo "Mojej i Twojej nadziei" HEY. Transowy bit, przestrzenne, mocno pogłosowe gitary, angażujący tekst (liryki to bardzo mocna strona "Fragmentów") i świetne wokale Anny Spławskiej - liderki istniejącego od 2013 roku kościańskiego ANN. A jest na tym krążku kilka innych naprawdę niezłych momentów.
Niedawno pisałem o albumie "Labirynt" zespołu Abodus, wydanym zresztą przez tą samą wytwórnię Pronet Records, jednocześnie wieszcząc, że to wielka nadzieja polskiego kobiecego hard rocka. O ANN można napisać to samo, tylko usunąć "hard" z gatunkowej szufladki. Za sprawą Anny Spławskiej dużo tu wokalnych nawiązań do Chylińskiej, Nosowskiej i Ostrowskiej - przejmujących, na swój sposób angażujących słuchacza. Instrumentalnie zespół sporo pożycza sobie z lat 90. Przestrzenne, zdeleyowane gitary Pawła Siudeja jak w U2, czasem uderzy przybrudzony gitarowy riff jak w grunge'u ("Zerwanie kontaktu bojowego z życiem"), a zdarza się też na funkowo, trochę jakby pod Red Hot Chili Peppers ("Ostrożna"). Mocnymi punktami są utwór "Naj" z chwytliwym refrenem i przykurzonymi gitarami, wieńczący album przestrzenny "Najciszej", gdzie Spławska robi świetną chrypkę pod Chylińską, tytułowa kompozycja po raz kolejny przywodząca na myśl epokę Nirvany, albo "Azja", która bez wątpienia poszalałaby na liście 30 Ton.
Fakt, zdarzają się numery trochę słabsze, ale "Fragmenty" jako całość to wciąż świetny, solidny krążek. Jeśli są na sali wielbiciele kobiecego rocka, szczególnie unurzanego w klimacie polskich kapel typu O.N.A. i HEY z lat 90, to płyta ANN jest właśnie dla was.
"Fragmenty" || Polska 2017
Wykonawca: ANN
Wydawca: Pronet Records
Gatunek: rock
Fajna recenzja! Polecam przy okazji reckę mojego autorstwa na www.riversedge.pl oraz wywiad z ANN http://www.riversedge.pl/licza-sie-fragmenty-wywiad-z-zespolem-ann
OdpowiedzUsuń