Gardenia zabiera słuchacza w czarno-białe pejzaże ponurych zaułków, pustych ulic przygniecionych ciężarem stalowych chmur i okrytych ciemnością korytarzy.
Tak naprawdę "Czarny gotyk" to album, którym kultowy warszawski zespół obchodzi trzydziestolecie istnienia. Mało tego, nagrany został w klasycznym składzie i w moim odczuciu jest zarazem najlepszym, bo i najbardziej spójnym stylistycznie krążkiem Gardenii. Punkowy brud miesza się z chłodem zimnej fali, psychodelicznymi zakusami i hard rockową mocą, tworząc zwarty organizm. Takie połączenie New Model Army z Klaus Mitffoch, Siekierą i Neilem Youngiem. Niemniej już same gatunkowe szufladki pozwolą stwierdzić, że jest to muzyka ciężka percepcyjnie. To materiał depresyjny, uflogany błotem, pełen neuroz, pesymistyczny i pierwszorzędnie dołujący.
Radosław Nowak swoim zachrypłym, szorstkim głosem melorecytuje przygnębiające teksty o stracie, rozpaczy, braku nadziei. Wystarczy zerknąć na wyrywki z pierwszych trzech utworów: "Siostry miłosierdzia // Ubrane na czarno // Chodzą w milczeniu // Pokazują marność" ("Czarny gotyk"), "Rzeczywistość jest jak egzekucja marzeń" ("Wszystko co mam"), "Psycholog mi radzi: masz po co żyć! ?? Ale ja mam to gdzieś" ("Jutro będzie za późno"). Teksty wręcz wypchane aforyzmami to bardzo mocna strona "Czarnego gotyku".
Klimat budują brudne, bardzo charakterystyczne gitary Aleksandra Januszewskiego, który potrafi im nadać rock'n'rollowej motoryki. Absolutnie kapitalny jest bas Michała Zawadzkiego, fantastycznie zresztą brzmiący. Zimnofalową rytmikę utrzymuje Mariusz Radzikowski. Realizacja materiału jest jego olbrzymią zaletą - tu ukłony w stronę Mirosława Gila (gitarzysty Collage i Believe).
"Czarny gotyk" jest jednak albumem chyba nieco przeciągniętym, zwyczajnie za długim. Zespół spokojnie mógł podarować sobie ze trzy-cztery kawałki, tym bardziej, że kilka utworów to kompozycje wręcz bliźniacze, to tak jakby słuchać w kółko tego samego numeru z innym tekstem.
Na tle całości zdecydowanie wyróżnia się tytułowy punkujący "Czarny gotyk", bluesująca "Psychodelia umierania", napędzany rock'n'rollową motoryką "Ona odeszła", na wpół akustyczny "Stoję na ulicy sam" czy hard rockowy "Obudziłem się". Mocnym punktem jest hipnotyzujący "Na strychu" z gitarową solówką Mirka Gila i porywającym saksofonem Karola Gołowacza, w którym czuć ducha Dicka Parry'ego. W zimnofalowych klimatach wytarzany jest posępne "Chodzę po ruinach" i "Przy twoim łóżku", a bezwzględnie najlepsza jest szorstka ballada na podstawie z fortepianu "Pytanie" i wszystko czego brakuje temu utworowi, to jakaś emocjonalna gitarowa solówka pełna podciągów i pisków. Album zamyka neurotyczny "Musi być coś więcej" z prowadzonymi w punkt partiami basu i saksofonu. Jest więc tych solidnych kawałków całkiem sporo.
"Czarny gotyk" to dojrzała płyta facetów, którzy doskonale wiedzą co chcą przekazać i jakimi środkami. Brudne brzmienie idealnie obrazuje ponure teksty i depresyjny nastrój. Stylistyki punku, zimnej fali i psychodeli łączą się bezbłędnie w szary, depresyjny obraz. Gardenia nagrała przejmujący, posępny krążek.
"Czarny gotyk" || Polska 2018
Wykonawca: Gardenia
Wydawca: Miassmart
Gatunek: rock, punk, zimna fala
facebook: https://www.facebook.com/gardeniawarsawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz