sobota, 31 sierpnia 2013

Archive - "Live in Athens" [dvd]


Pierwszym nowym Pink Floyd XXI wieku mięli być Dream Theater, ale pewnego dnia ktoś w radiu puścił "Again" zespołu Archive, a świat muzyki już nigdy nie był taki sam...


Szybko Archive ochrzczono mianem PRAWDZIWYCH Pink Floyd XXI wieku ze względu na bogate wykorzystanie elektroniki i przestrzenność samej muzyki. "Again" było fenomenem na niespotykaną dotychczas skalę - bo kto to widział, żeby tak wielu ludzi było w stanie dosłuchać do końca siedemnastominutowy numer?! Oczywiście radio puszczało pokrojoną pięciominutówkę, ale mimo wszystko brzmiącą tak doskonale niepopularnie, tak ociężale i tak nostalgiczno-melancholijnie... Masy po prostu takiej muzyki nie słuchają i koniec, ale Archive właśnie ten utwór sprzedali całemu światu. Etykietka nowego Pink Floyd dość szybko poszła w zapomnienie, bowiem Archive stali się zupełnie samodzielną firmą, muzyczną potęgą wytaczającą zupełnie inny kierunek w elektronicznych wojażach. Później było jeszcze kilka świetnych płyt z doskonałym "Lights" i niemniej świetnym "Controlling Crowds" na czele, aż wreszcie przyszła pora na pierwszy oficjalny DVD.

Koncert w Atenach okazał się być doskonałym przekrojem przez twórczość grupy, bo pojawiły się tu muzyczne molochy, opus magnum zespołu w postaci chociażby nieopisywalnie pięknego "Lights" i legendarnego "Again", ale również i piosenki drugiego sortu twórczości Brytyjczyków, czyli te o bardziej popularnej formie jak "Fuck U" i "Bullets". Znalazło się miejsce też dla utworów sprzed tego najlepszego w dorobku grupy albumu z 2002 roku, czyli "You All Look the Same to Me", bogato reprezentowany jest również "Controlling Crowds". Ogólnie wybór utworów jest jedną z większych zalet wydawnictwa i pokazuje jak potężnym dorobkiem artystycznym (bo muzycznym to trochę mało powiedziane) dysponuje Archive: od rapu, poprzez pop, na czystej sztuce kończąc.


Jeśli zaś idzie o wykonanie owych kawałków, to w przypadku Archive można narzekać tylko na pewną powtarzalność idealnego odtwarzania swoich muzycznych perełek. Prawda bywa niestety bolesna - w utworach brytyjskiej grupy nie ma miejsca na improwizację, są więc one swoistymi kalkami studyjnych wersji. Jedynym urozmaiceniem jest tu nieprzerwanie świetny Dave Pen, który nadaje piosenkom wymiaru emocjonalnego o rzadko spotykanej mocy, to jak wrzeszczy przy głośnych partiach "Again" jest idealne w swojej niemuzyczności (bo jak dla mnie to tylko Roger Waters potrafił piękniej fałszować). Prócz tej doskonałości odtwórczej wszystko jest świetnie, bo czuć, że grupa tworzy w tym właśnie momencie ich scenicznej bytności coś bardzo ważnego, że ten koncert jest dla nich po prostu wyjątkowy. Wczuwanie się w muzykę to wciąż coś bardzo wyjątkowego, a Archive pokazali, że w tym aspekcie nie mają sobie równych - w momentach gdy muzyka nabiera rozmachu, gdy z powolnych, dusznych fragmentów wyłania się wreszcie upragnione katharsis, narastająca moc, gdy wreszcie następuje eksplozja dźwięków, eksploduje również emocjonalność muzyków, którzy nagle wybudzają się ze swych leniwych póz, scenicznego letargu, by zacząć skakać i swym ruchem wyrażać potęgę muzyki.

Wszystko to okraszone fantastyczną oprawą, bo o ile sala koncertowa jest moim zdaniem trochę zbyt duszna dla Archive, to chyba jednak sprzyja wytwarzaniu klimatu. Lasery, stroboskop, barwy, wybuchy świetlne - w tej materii przypomina to trochę Davida Gilmoura wykonującego siedemnastą minutę "Echoes" na DVD "Remember That Night" z Royal Albert Hall - tylko, że u Archive ten teatr światła i dźwięku trwa nieprzerwanie przez ponad dwie godziny i to jest piękne. Propos wspomnianych dwóch godzin - jest to trochę długo, ale w towarzystwie TAKIEJ sztuki nuda się raczej w widza nie wdziera, a wręcz przeciwnie - jest on nieustannie hipnotyzowany tą specyfiką archive'oskiego tworzenia utworów.

DVD Archive najchętniej poleciłbym wszystkim, bo takiej muzyki po prostu powinno się słuchać - bo jest to niespotykanie pięknie zjawisko w świecie dźwięku, niepowtarzalne i nieprzerwanie szlachetne w swej formie i treści. Na "Live in Athens" dodatkowo okraszone fantastyczną oprawą wizualną. Jedyny zarzut jaki mam do wydawnictwa to jego fizyczne wydanie. Tekturowa okładka, w której znajduje się płytka to nie szczyt marzeń dla fana muzyki chcącego zachowywać swoją kolekcję w dobrym stanie - to wydawnictwo przy częstszym użytkowaniu będzie się po prostu szybko niszczyć. Jestem w stanie zrozumieć motywację twórców takiego, a nie innego wyglądu krążka, ale jednak w tym przypadku minimalizm jest w bardzo złym guście - można było pomyśleć nad czymś bardziej dla ludzi, a nie dla półki. Poza tym świetnie.



"Live in Athens" || UK 2011
Artysta: Archive
Dystrybutor: Mystic
Gatunek: koncertówka DVD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz