poniedziałek, 17 marca 2014

Cochise - "118"


"118" to najlepiej wyprodukowany album w liczącej sobie trzy pozycje dyskografii Cochise, ale i najuboższy w melodie.

Płyta brzmi nieporównywalnie lepiej niż niedawny przecież "Back To Beginning" (2012), przestała być również - jak to miało miejsce w przeszłości - chaotycznym zbiorem niezłych piosenek, a utrzymuje jednakowy klimat przez całość materiału. To zasługa nie tylko producenta, ale i grupy, która zaczęła przywiązywać większą uwagę do trzymania kompozycji w ryzach. Dyscyplina w komponowaniu pozwoliła uniknąć tak charakterystycznych dla poprzednich nagrań, momentami nawet kuriozalnych, skoków napięć w obrębie utworu, zawierającego w sobie niepasujące do siebie, ale i zaskakujące słuchacza, elementy. Chochise pokazali, że dojrzewają na polu konstrukcji piosenek - "118" to już nie beztroska zabawa w piaskownicy, ale niezłej jakości studencki kajecik.

Niestety, ucierpiały na tym melodie, bo nawet jeśli uznać poprzednie twory grupy za histeryczne, to była to jednak histeria, przy której nie można było odczuć nudy. Na "Back To Beginning" piętrzyły się charakterne momenty, działo się tyle, że nie sposób było skupić uwagę na jednym składniku, bo zaraz grupa serwowała słuchaczowi następną błyskotkę. Na "118" takich melodyjnych błyskotek jest zdecydowanie mniej, ale w żadnym razie za mało. To prawda, że nowy album Cochise już nie zaskakuje kolejnymi utworami i zwrotami akcji jak poprzedniczki, swoje momenty jednak ma, a i wciąż potrafi zabawić w odgadywanie kogo aktualnie wziął na warsztat Małaszyński i spółka - raz pachnie Metallicą ("Inside of Me"), innym razem Type O Negative ("Destroy the Angels"), to znowu gdzieś tam można wyczuć ducha Red Hot Chili Peppers, Audioslave, zahaczyć o punk czy nawet The Doors. Wciąż mamy również do czynienia z hard rockowym graniem na bardzo wysokim poziomie, uzbrojonym w ciekawe riffy, żywiołowym, charakternym i zarażającym rock'n'rollowym szaleństwem.




Prócz tego, że panowie potrafią dać do pieca, to serwują też momenty delikatniejsze, jak "Beautiful", "Part of Me" czy "Before You Sleep (For Jeremy)" z gościnnym udziałem fortepianu i chóru dziecięcego. Na nudę przy obcowaniu z "118" nie ma co narzekać. Zaznaczmy jednak, że mimo swej chaotyczności i niedookreślenia, poprzedniczka była albumem ciekawszym, a i czuć, że przy jej nagrywaniu grupa bawiła się jakby lepiej. "118" to wprawdzie kawał porządnej, hardrockowej muzyki na najwyższym poziomie, ale brak jej tego hultajstwa, które na "Back To Beginning" było permanentne. Melodie sprzed dwóch lat też szturchały mocniej niż te obecnie. Warto jednak zapamiętać: Cochise to synonim świetnego, rockowego grania, jakiego na polskim, komercyjnym firmamencie brakowało - "118" tylko to potwierdza!



"118" || Polska 2014
Wykonawca: Cochise
Wydawca: Metal Mind Productions
Gatunek: hard rock, grunge

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz